Zgadzam się z Piotrem, mimo iż sam nie jestem mechanikiem...
Wiem też, że w dużym Tigerze można spędzić sporo czasu na rozkręcaniu wszystkich plastików, żeby dostać się do chłodnicy. Szczególnie, jak robi się to pierwszy raz i wymagana jest uwaga, aby czegoś nie połamać, również jak są np. założone górne gmole, które utrudniają robotę lub trzeba je wręcz zdemontować. Zdjęcie baku jest upierdliwe przez te wszystkie wężyki - a jest ich chyba 5 - które trzeba poodpinać. A nie wiadomo ile kolega zostawił paliwa w baku...
Serwisówka mówi, że po wymianie płynu chłodzącego należy odpalić silnik korzystając z przedłużek zasilania pompy i wężyka paliwa. Jak się je ma, to sprawa jest prosta (oczywiście można je kupić w Triumphie), a jak się nie ma, to pozostaje rzeźbienie...
Dodatkowo, angole mają nas.rane we łbach, bo stosują mnóstwo różnych śrub i trzeba stosować cały wachlarz torxów, ampuli, nasadek, itd. Przykładem ich bezmyślności jest też np. plastik z którego wykonany jest zbiorniczek wyrównawczy płynu chłodniczego - bez zdjęcia jego osłony nie widać poziomu płynu!
Mechaników, którzy mają doświadczenie w dłubaniu przy dużym Tigerze jest jak na lekarstwo i już kiedyś czytałem tu na forum żale, że mechanicy doświadczeni w innych markach dali ciała... Coś połamali, coś zrobili źle, itd...
To są właśnie dodatkowe "uroki" posiadania "nietuzinkowych" i niszowych motocykli...
P.S. Outblast:: jeszcze bardziej się zdziwisz, jak przyjdzie Ci zrobić "duży" przegląd, tzn. ten z kontrolą/regulacją zaworów